Grand Vitara II
Masywna i pozbawiona miękkich linii karoseria nadaje terenowemu Suzuki wizerunek twardziela przez duże „T”. To nie auto dla poszukujących podniesionej „osobówki”, lecz pojazd dla tych, którzy pragną widzieć już na pierwszy rzut oka, że mają do czynienia z solidną konstrukcją. Grand Vitara emanuje siłą dzięki kanciastej sylwetce, szerokim nadkolom i progom bocznym oraz charakterystycznym detalom w postaci agresywnych reflektorów czy koła zapasowego zamontowanego na tylnej klapie (niczym w rasowym off-roaderze).
Połączenie prostej, acz masywnej formy z ciekawie zaprojektowanymi szczegółami znalazło swoje zastosowanie również w środku. Nieskomplikowany kształt deski rozdzielczej poszedł w parze ze sportowymi „smaczkami” w postaci tunelowych osłon zegarów i trójramiennej kierownicy. Twórców kokpitu trzeba pochwalić za logiczne rozmieszczenie elementów obsługi oraz zaprojektowanie bardzo czytelnych wskaźników. Spasowanie tablicy rozdzielczej nie budzi żadnych zastrzeżeń, przydałyby się jednak nieco lepsze materiały.
Przednie miejsca siedzące oferują bardzo dobre warunki podróżowania. Wzdłuż, wszerz i na wysokość miejsca jest tam aż nadto, a dobremu samopoczuciu podczas jazdy sprzyja wysoka pozycja pozwalająca patrzeć na innych z góry. Do ideału brakuje jedynie nieco obszerniejszych foteli, które lepiej sprawdzałyby się na dłuższych trasach. Jeśli chodzi o tylną kanapę, tam komfort jazdy jest niższy, ale na tle rywali zarówno ilość przestrzeni, jak i wygoda siedzeń prezentują się przyzwoicie. Znacznie gorzej jest niestety z miejscem na bagaże – kufer okazuje się bardzo ciasny, a jego wykorzystanie ogranicza dodatkowo mizerna ładowność.
Wysoki prześwit, nadwozie o znakomitych kątach terenowych oraz porządny napęd 4x4 z blokadą międzyosiowego mechanizmu różnicowego i reduktorem czynią z Grand Vitary samochód o imponującej dzielności na bezdrożach. Tam, gdzie rywale bezskutecznie próbują wydostać się z opresji zostawiając za sobą uszkodzone elementy nadwozia czy podwozia, Suzuki wytrwale jedzie dalej. Oczywiście coś za coś – oszałamiająco wysokie zdolności terenowe okupione są nieco nerwowym zachowaniem na zakrętach oraz niższym niż u konkurentów poziomem resorowania.
Terenowy „japończyk” dostępny jest na rynku szmat czasu, ale pomimo pokaźnego stażu dzielnie radzi sobie z rywalizacją w segmencie SUV. W znajdowaniu kolejnych nabywców autu pomaga z pewnością atrakcyjna cena zakupu oraz wysoki standard wyposażenia (w serii nie zabrakło pełnej „elektryki”, automatycznej klimatyzacji, bocznych i kurtynowych poduszek powietrznych, jak również aluminiowych felg).





